W dzisiejszych czasach bardzo mocno potrzebujemy zachęty do tego, aby cieszyć się życiem, ponieważ wiele rzeczy wysysa z nas radość. Pragniemy za wszelką cenę osiągnąć to, co sobie zaplanowaliśmy, co wydaje się nam niezbędne do egzystowania. Przez takie nastawienie zaczynamy kontrolować innych i siebie, żyjemy w ciągłym napięciu, stresie, emocjach a niestety wszystkie te elementy, odbierają nam radość i nie pozwalają cieszyć się życiem. Stajemy się pracoholikami pod różną postacią. Próbujemy ratować innych z opresji, pocieszać, usługiwać, wspierać, wyręczać. Uważamy, że wtedy, kiedy nie pracujemy nie zasługujemy na miłość, szacunek, aprobatę, czy zapłatę. Żony w domach usługują jak służące, „bo mąż musi mieć obiad”, „dzieci czyste ubrania”, „atmosfera musi być nienaganna”, mąż natomiast oddaje się cały dla pracy, „bo żona i dzieci muszą mieć w co się ubrać, co do garnka włożyć”. Kiedy nic nie robimy, nie pracujemy, czujemy się źle, uważamy, że nie zasłużyliśmy na nic. Przepracowujemy się czasami w poczuciu winy, że jeszcze „tego” nie rozbiliśmy, że jeszcze za mało z siebie daliśmy, że możemy więcej, lepiej, oczekujemy od bliskich, że jeszcze to muszą nam zrobić, to dać, bo na to zasługujemy. Myślimy, że cały czas musimy coś robić, żyć w ciągłym pędzie, bierzemy odpowiedzialność nie tylko za swoje sprawy ale i innych. Pokazujemy innym, że nie jesteśmy nic warci, kiedy nie pracujemy, pozwalając się traktować bez szacunku i w oczekiwaniu, że zaraz się poprawimy. Uczymy się koncepcji, że kiedy nic nie robię „jestem darmozjadem”, który nie zasługuje na uznanie i szacunek, a przede wszystkim na miłość, która powinna być darmowa. Kiedy oczekujemy od siebie i innych zamykamy się na przyjmowanie darmowej miłości, ciągle chcemy na nią zapracować. Chcąc zapracować na miłość unieszczęśliwiamy siebie i swoich bliskich. Zaczynamy kontrolować siebie, swoje działania i innych ludzi z bliskiego otoczenia. Kontrola również odbiera nam radość i sprawia w nas uczucia niedoskonałości, małości, niższości, etc.
Jesteśmy przyzwyczajeni, że zawsze dostajemy to, co chcemy. Mąż – czyste, uprasowane koszule, codziennie obiad, żona – bezpieczeństwo w zakresie finansów. Kiedy nie otrzymujemy tego, czego w danym momencie potrzebujemy, zaczynamy stosować manipulację emocjonalną, poprzez naciskanie na innych, by dali nam to, czego potrzebujemy. Poprzez nacisk spotykamy się z oporem, po czym narasta gniew, złość, brak poczucia stabilizacji, brak zaufania. Kolejny powód, do braku radości. Cały ten schemat życia, prowadzi do umartwiania i uśmiercania swojej duszy, do życia pod presją i ciągłą gonitwą za marnościami, a taka postawa nie pozwala cieszyć się życiem. Koncentrujemy się na brakach, niedoskonałościach, na ciągłym zdobywaniu i w tym pędzie zamiast cieszyć się obecnością bliskich, szukamy kolejnych zajęć, po których i tak radości nie doświadczamy.
Chcę Ci dzisiaj powiedzieć, że radość jest Twoją siłą i jednocześnie bronią przeciwko zmartwieniom. Jeśli jeszcze nie odnalazłeś jej w sobie, zacznij szukać czegoś, co Cię bawi, czytaj dowcipy, trzymaj się wesołych znajomych, oglądaj komedie. Radość jest wyborem i możesz postanowić, że będziesz od dzisiaj cieszyć się życiem. Bo prawo wyboru o radości jest nie tylko przywilejem ale również obowiązkiem względem nas samych. Nie musisz pragnąć życia, które wiedzie ktoś inny, możesz cieszyć się własnym tu i teraz. Nie musisz oczekiwać, by inni dawali Ci to, na co w danym momencie masz ochotę. Nie musisz usługiwać i zapracowywać się w poczuciu niepokoju.
Pamiętaj, bez względu na to, przez co przechodzisz masz prawo zachować radość, bo ona powstrzyma Cię przed popadaniem w przygnębienie, smutek, rozżalenie, emocje, które ranią nie tylko Ciebie ale również ludzi wokoło.
Masz prawo cieszyć się życiem. Nie musisz pracować cały czas, nie musisz przesadzać z pracą i obowiązkami, które sam na siebie narzuciłeś. Twoja praca nie musi być wyłącznie obowiązkiem ale może być radością. Dom, ogród, pranie, sprzątanie, gotowanie nie musi być tylko obowiązkiem, ale może być radością. Znajdź czas żeby cieszyć się domem, swoim partnerem i dziećmi a przede wszystkim sobą.
Opowiem Ci swoją historię, jak ja nauczyłam się cieszyć życiem. W jaki sposób poznanie prawdy pozwoliło mi wejść w pełnię radości, bez umartwiania się i użalania nad sobą. Jeśli uznasz, że moja opowieść warta jest skopiowania, skorzystaj z niej, bo moją radością, będzie Twoja radość.
Oto moja historia
11 maja 2017 roku podczas podróży czytałam gazetkę „Inspiracje”. Moją uwagę przykuł artykuł „o radości pomimo trudności”. Dowiedziałam się, że radość mogę otrzymać w Jezusie. Chociaż wtedy nie do końca wiedziałam co, to oznacza, uwierzyłam i postanowiłam doświadczyć tej radości i doświadczam jej po dziś dzień. W jaki sposób?
Jako mała dziewczynka pisałam listy do M. Dzisiaj zamieniłam nie tylko literkę z M na B, ale znaczenie i myślenie. „Listy do B – czyli listy do Boga”. Większość z nas niezależnie do jakiego Kościoła uczęszcza, wierzy, że Bóg istnieje i słucha naszych modlitw. Większość z nas modli się do Boga, a gdy nasze modlitwy nie zostają wysłuchane pojawia się w nas bunt, złość na samego Boga i zamiast radości – rozpacz. Zaczęłam się zastanawiać jak to jest? Skoro Bóg istnieje i ja w Niego wierzę, modlę się do Niego, to dlaczego nie wysłuchuje moich próśb? I odpowiedź znalazłam w Najwspanialszej Księdze, Biblii, która jest natchniona Słowem Bożym, a została napisana przez ludzi poruszonych przez Ducha Bożego. Dlatego też wierzę, że w niej jest zawarta cała prawda. Ta wiara poprowadziła mnie w miejsce szukania radości.
„Jeden jest Bóg i jeden pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus”. 1 Tym. 2:5
Pojawiły się w mojej głowie niekończące się pytania. Co oznacza stwierdzenie, pośrednik między mną a Bogiem? Po co On jest? Czy bez pośrednika, Bóg nie wysłuchuje moich modlitw? Nie odpowie na moje prośby? Jak dotrzeć do Boga przez pośrednika? Jak rozmawiać, aby Bóg mógł odpowiadać? Jak osiągnąć pełną radość w Nim? Odpowiedź znalazłam w wersecie.
„Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze mnie” Jana 14:6
Potwierdza się po raz drugi, że łączność z Bogiem mogę mieć jedynie przez Jezusa Chrystusa. W tamtym czasie byłam przekonana, że tą łączność osiągnęłam przez komunię świętą, bierzmowanie i wiarę, w to, że Jezus za mnie umarł. Nadal nie rozumiałam, dlaczego Bóg nie wysłuchiwał moich próśb. Miałam łącznika, modliłam się do Boga, wierzyłam, że mnie zaraz wysłucha, a tu cisza. Nadal czegoś nie rozumiałam. Jednak nie poddawałam się. Pragnęłam zrozumieć, co autorka tego artykułu miała na myśli, pisząc, że radość w Chrystusie mam. Zaangażowana w czytanie Biblii, znalazłam werset.
„Ja jestem bramą” Jana 10:9
Kolejna niewiadoma, co znaczy brama, i skoro jest bramą, to jest i klucz do tej bramy. Klucz, który pozwoli mi dotrzeć do Boga. Już jakiś znak się pojawił i to był początek poszukiwania klucza do bramy. Ciekawa gdzie jest ten klucz, z ogromną radością rozpoczęłam studiowanie Pisma Świętego, aby zrozumieć czym jest ten klucz i gdzie go znaleźć. I pozwól, że przeprowadzę Cię teraz na skróty przez to, co sama poznałam, studiując Pismo Święte w poszukiwaniu klucza do wolności i pełnej radości.
Po pierwsze. Zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga – Rdz 1:26-27.
Po drugie. Bóg nas kocha i ma dla nas wspaniały plan, wiąże się z tym też nasza radość na wieki: „Mam wobec was niezwykłe plany, zamierzenia pełne pomyślności, a nie zguby.” Jer. 29:11-12. „Bóg bowiem tak ukochał świat, że dał swego Jedynego Syna, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął ale miał życie wieczne” Jana 3:16.
Po trzecie. Klucz znajduje się w Chrystusie: „Gdyż Chrystus raz za grzechy cierpiał, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was przyprowadzić do Boga”. 1 Piotra 3:18.
Po czwarte. Jezus przyszedł na świat po to, aby każdy z nas mógł zbliżyć się do Boga i nawiązać z Nim relacje. Rozmawiać z Nim każdego dnia i prosić wierząc, że zgodnie ze swoją wolą, da nam to, o co Go prosimy: „Nie wy mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was, abyście wy szli i przynosili owoc, a owoc wasz trwał, aby to, o cokolwiek poprosicie Ojca w moim imieniu, dał wam” Jana 15:16.
Po piąte. Jezus na nas czeka „Oto stoję u drzwi! Pukam. Jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim ucztował, a on ze mną”. Obj. 3:20.
Moja ciekawość została zaspokojona. Dowiedziałam się, że tym kluczem jest Jezus i dzięki Niemu mamy łączność z Bogiem, możemy prosić i oczekiwać spełnienia naszych próśb. Jednak czułam, że to jeszcze nie koniec, że jest coś więcej, co może uczynić mnie radosną. Odpowiedź znalazłam w wersecie „Lecz tym wszystkim, którzy Go przyjęli, dał przywilej stania się dziećmi Boga”. Jana 1:12. Dla mnie słowo przyjąć oznacza, ugościć, zaprosić, ofiarować komuś swój czas, siebie i to, co mam w domu najlepszego. Jak przyjęłam Jezusa? Po prostu – zaprosiłam Go do swojego życia, do braku radości, do ciągłych trosk i kłopotów. Powiedziałam, że wszystko co moje jest od tej pory i Jego. Ofiarowałam Mu siebie, swoje życie, swoją pracę, dom, rodzinę, wszystko, co miałam najlepszego. Jak ofiarowałam – wyznając słowami wychodzącymi z moich ust i wierząc, że od tej pory naprawdę będzie moim codziennym Gościem. Muszę przyznać, że jest w moim sercu po dzień dzisiejszy. I tylko dzięki Niemu osiągam radość i wolność, do życia zgodnego z powołaniem.
Taki był początek mojej przygody z Bogiem, moich relacji i radości. Potem pragnęłam głębiej i głębiej doświadczać życia z Nim, doświadczać prawdziwej radości. Kiedy tylko dopuszczam do siebie smutek, od razu kieruję swój wzrok na Boga: „Pan obficie obdarzy cię dobrami. Otworzy dla ciebie, swój skarbiec dobra – niebo. Będzie błogosławił wszystkie dzieła twoich rąk. Postawi cię na czele, nie z tyłu”. V Mojżeszowa 28:11-12. Kiedy zmagam się z trudnościami, za długo czekam na rezultaty, uspokajam się wiedząc, że „Przeciwności wyrabiają wytrwałość, a wytrwałość siłę charakteru, siła charakteru nadzieję, a nadzieja nie zawodzi, bo miłość Boża rozlana jest w naszych sercach przez Ducha Świętego, który został nam dany”. Rz. 5:3-5. Jezus zawsze potrafi mnie wyciszyć, uspokoić, zawsze odpowiada na pytania. Moja radość jest w tym, że mam Jego obietnicę, którą zawarł ze mną „A oto ja idę dziś drogą wszystkich żyjących na ziemi. Nie zawiodło ani jedno słowo ze wszystkich tych dobrych obietnic.”. Jozuego 23:14. Trzymam się tej obietnicy i jak tylko dopada mnie smutek czy przygnębienie, wołam głośno, że radość mam w Jezusie, który mieszka we mnie. Tak więc, nie ma możliwości, aby dopadł mnie strach, lęk, obawa, czy jakakolwiek złość na coś, lub na kogoś, a nawet jeśli tak się stanie, to po krótkim czasie znika dzięki Jezusowi, którego zaprosiłam do swego serca i już tam na zawsze zamieszkał. Amen.
„Lecz ci, co Tobie zaufali, cieszyć się będą nieprzerwanie. Ich radość swymi odgłosami pobrzmiewać będzie całe wieki. Ty im zapewnisz swą ochronę, a oni, w Twoim imieniu rozkochani, będą się wciąż radować w Tobie”. Psalm 5:12
Jak nauczyć się cieszyć, pomimo trudności? Jak sobie pomóc?
Posłuchaj poniższego nagrania